Banderyzm sprowadza się do woli mordowania Polaków.
Dekalog Ukraińskiego Nacjonalisty z 1929 roku autorstwa Stepana Łenkawskiego, do którego motto napisał, według Lucyny Kulińskiej ("Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939", Kraków 2009, ISBN 978-83-7188-147-3, s.56), sam Dmytro Doncow - idol i główny filozof Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, stanowi:
(...) 7. Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy.
8. Nienawiścią oraz podstępem będziesz przyjmował wrogów Twego Narodu.
9. Ani prośby, ani groźby, tortury, ani śmierć nie zmuszą Cię do wyjawnienia tajemnic.
10. Będziesz dążył do rozszerzenia siły, sławy, bogactwa i obszaru państwa ukraińskiego nawet drogą ujarzmienia cudzoziemców.
Marek Andrzej Koprowski w dedykacji swojej pracy pt. "Śmierć Banderowcom. Krwawa rozprawa z OUN-UPA" (Replika, 2021, w. 1, ISBN 978-83-66790-99-5) napisał: Pamięci zmarłego niedawno Mariana Jaworskiego, emerytowanego Arcybiskupa Lwowa Obrządku Rzymskokatolickiego, który jako pierwszy uzmysłowił mi przed dwudziestu kilku laty, że we Lwowie nadal rządzą banderowcy i że On, stojąc na czele odradzającego się Kościoła, musi się z tym liczyć. Nienawidzący Polski i Polaków wprowadzają te punkty w życie m. in. w drodze kłamstw na temat Rzezi Wołońskiej. Najczęściej jest to twierdzenie o dwóch prawdach, podczas gdy w sprawie kresowej jest tylko jedna. Prawda o ludobójstwie dokonanym w imię wprowadzenia w życie doktryny Doncowa przez OUN-B, ukraińska cerkiew i zmanipulowaną przez nich czerń greckokatolicką.
Termin ludobójstwo (a dokładnie ang. genocide, który później został przetłumaczony na ludobójstwo) wprowadził polski prawnik Rafał Lemkin, który po emigracji do USA używał imienia Raphaël. Wyraz jest symbiozą dwóch terminów: gr. γένος genos (ród, rodzaj, szczep) i końcówki -cide (od łac. caedes tj. mordowanie, zabijanie) na wzór homicide, łac. homicidium 'zabójstwo' ("Zbrodnie przeszłości. Opracowania i materiały prokuratorów IPN", t. 2: "Ludobójstwo" s.14 i 21). Po raz pierwszy użył go w swojej pracy „Axis Rule in Occupied Europe” („Rządy Osi w okupowanej Europie”) wydanej w 1944 w USA. Następnie użyto go w akcie oskarżenia w procesie norymberskim przeciwko przywódcom nazistowskich Niemiec (choć Karta Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze nie wymieniała expressis verbis ludobójstwa, lecz jedynie zbrodnie przeciwko ludzkości, których kwalifikowaną postacią jest właśnie ludobójstwo). Do języka prawnego termin ludobójstwo wszedł za sprawą Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa podpisanej 9 grudnia 1948 (ratyfikowana zgodnie z ustawą z dnia 18 lipca 1950 r., opublikowana w Dz.U. 1952 nr 2 poz. 9), której wstępny projekt był współtworzony m. in. przez Rafała Lemkina. Jej treść - istotna na potrzeby niniejszego srtykyłu - jest następująca: Umawiające się Strony po rozważeniu zawartej w rezolucji Ogólnego Zgromadzenia Narodów Zjednoczonych Nr 96/I z dnia 11 grudnia 1946 r. deklaracji, stwierdzającej, że ludobójstwo jest zbrodnią w obliczu prawa międzynarodowego, sprzeczną z duchem i celami Narodów Zjednoczonych i potępioną przez świat cywilizowany; uznając, że we wszystkich okresach historycznych ludobójstwo wyrządziło ludzkości wielkie straty; w przekonaniu, że międzynarodowa współpraca jest konieczna dla uwolnienia ludzkości od tej ohydnej klęski; zgadzają się na poniższe postanowienia:
Artykuł I.
Umawiające się Strony potwierdzają, że ludobójstwo, popełnione zarówno w czasie pokoju jak podczas wojny, stanowi zbrodnię w obliczu prawa międzynarodowego, oraz zobowiązują się zapobiegać tej zbrodni i karać ją.
Artykuł II.
W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
a) zabójstwo członków grupy,
b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy,
Artykuł III.
Następujące czyny podlegają karze:
a) ludobójstwo,
b) zmowa w celu popełnienia ludobójstwa,
c) bezpośrednie i publiczne podżeganie do popełnienia ludobójstwa,
d) usiłowanie popełnienia ludobójstwa,
e) współudział w ludobójstwie.
Do dnia dzisiejszego Konwencja ta nie została wypowiedziana przez Rzeczpospolitą Polskę, co oznacza, że nadal ona obowiązuje. Co prawda, w prawie karnym obowiązuje zasada nullum crimen sine lege postulująca, aby:
czyn karalny został stypizowany w akcie prawnym w randze nie niższej niż ustawa (nullum crimen sine lega scripta),
ustawowa sankcja za dany czyn została wprowadzona do systemu prawnego przed jego popełnieniem (nullum crimen sine lega praevia)
czyn karalny został określony w sposób precyzyjny i jasny dla jednostki (nullum crimen sine lega certa)
przepis ustawy typizujący taki czyn interpretowany był w sposób ścisły, z wykluczeniem wykładni rozszerzającej i wnioskowania per analogiam (nullum crimen sine lega stricta).
Jednakowoż, precedens procesów norymberskich dowodzi, że w przypadku ludobójstwa zasada nullum crimen sine lega praevia nie obowiązuje. Nazistowscy i inni ludobójcy ścigani, sądzeni i karani są za czyny popełnione przed wejściem w życie tej Konwencji. Oczywiście , nie wszyscy, jak chociażby zbrodniarze komunistyczni z byłego ZSRR. Nierówność wobec prawa zwycięzców nad pokonanymi a także swobodne żonglowanie podstawowymi zasadami prawa kultury łacińskiej potwierdza odwieczne prawdy:
cuius regio, eius religio
silniejsze zjada słabsze (Darwin)
wszystkie zwierzęta są równe, ale świnie są równiejsze ("Folwark Zwierzęcy", George Orwell)
słabi uzasadniają istnienie silnych (B. Warner)
Autor niniejszego artykułu nie ma najmniejszych wątpliwości, iż oparta na różnych interesach politycznych grup i organizacji mających realny wpływ na sytuację międzynarodową wybiorczość ścigania sprawców ludobójstw jest główną przyczyną rezygnacji ze skutecznej eliminacji banderowców z życia międzynarodowego. Ta wybiórczość doprowadziła do nielegalnego przewrotu na Ukrainie w wyniku Euromajdanu i odrodzenia banderyzmu kultywujacego idee doncowskie oraz wymienione powyżej przykazania z Dekalogu Ukraińskiego Nacjonalisty. W szczególności przekłamywanie historii o Rzezi Wołyńskiej i bandytach z OUN-UPA-B.
W artykule pot. "Ukraińcy, nie kłamcie" opublikowanym na stronie internetowej https://www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art5479711-ukraincy-nie-klamcie, jest napisane:
(...)
Nie nazywajcie ludobójstwa na Kresach „wydarzeniami wołyńskimi", „wojną polsko-ukraińską" ani „czystkami etnicznymi". „W rozumieniu Konwencji o Zapobieganiu i Karaniu Zbrodni Ludobójstwa z 9 grudnia 1948 roku - jak podają słowniki - ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub w części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych jako takich: zabójstwo członków grupy; spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy; rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego".
Polacy na Kresach południowo-wschodnich byli masowo zabijani i mordowani tylko dlatego, że byli Polakami. Nie tylko na Wołyniu. Mocno to podkreślmy. Nie tylko na Wołyniu. Byli mordowani na całych Kresach. I masowe mordy nie rozpoczęły się na Wołyniu, tylko na Podolu, w województwie tarnopolskim.
Dajmy morze krwi
Pierwszymi ofiarami padła ludność wsi Sławentyn, w której 17 września 1939 roku, a więc w dniu napadu Sowietów na Polskę, Ukraińcy z OUN zamordowali 50 osób. Masowe mordy we wrześniu 1939 roku objęły trzy powiaty województwa tarnopolskiego: Brzeżany, Buczacz i Podhajce. Zginęło w nich kilkaset osób. A dopiero w 1943 r. rzezie przeniosły się w dużej skali na Wołyń. To po pierwsze. Po drugie, mordy trwały osiem lat, od 1939 do 1947 r. i sięgały pięciu województw kresowych: tarnopolskiego, wołyńskiego, lwowskiego, stanisławowskiego i poleskiego oraz po części lubelskiego. Wszędzie tam byli mordowani Polacy, tylko dlatego, że byli Polakami. I to wyczerpuje znamiona definicji ludobójstwa. Nie ma więc podstaw, by przekonywać opinię publiczną, że było inaczej.
Oficjalne dokumenty OUN i UPA potwierdzają, że celem tych mordów była likwidacja polskiego żywiołu. Jeden z ważniejszych działaczy OUN, Mychajło Kołodzinśkyj, pisał: „Trzeba krwi - dajmy morze krwi! Trzeba terroru - uczyńmy go piekielnym!... Nie wstydźmy się mordów, grabieży i podpaleń". Ukraińscy bojowcy nie wstydzili się więc mordów i mordowali.
„Kłym Sawur" (Dmytro Kljaczkiwśkyj), ataman UPA na Wołyniu, wydał rozkaz, o którym wspomina jeden z dowódców oddziałów UPA, Jurij Stelmaszczuk „Rudy": „(...) Sawur dał mi rozkaz wymordowania wszystkich Polaków w okręgu kowelskim" (...) Nawet inny wielki ukraiński ataman, Taras „Bulba" Borowec', w liście z 25. 03.1943 r. do władz OUN Bandery, pisał: ...„Wojskowe oddziały OUN, pod marką UPA... zaczęły w haniebny sposób wyniszczać polską ludność cywilną i inne mniejszości etniczne"...
Kłamliwą tezę o wojnie polsko-ukraińskiej głosi w historiografii ukraińskiej prof. Wołodymyr Wiatrowycz. Jego słowa stają się wyrocznią dla wielu ukraińskich propagandystów.
Kłamstwo na kłamstwie
Ostatnio w „Rzeczypospolitej"(28.06.2013) powtarza ją świadomie, by zafałszować rzeczywistość, Oleg Bazar, redaktor naczelny portalu LB.ua. Mówi o dwu prawdach. W sprawie kresowej zbrodni nie ma dwu prawd. Jest jedna. Są na to dokumenty, dowody, świadkowie, fakty, zeznania itp. Jest to prawda o ludobójstwie. Banderowcy szli z widłami i siekierami na polskie wsie, mordowali i krzyczeli: „Bandery duch nas wede" i „Ukraina, ridna maty, budem byty i rizaty".
Niepotrzebnie więc Bazar mąci Polakom w głowach, gdy powiada, że ukraińska prawda głosi: „Tragedia wołyńska – to wzajemne czystki etniczne, które rozpoczęły się od żywiołowych antypolskich działań, i do których dołączyły zorganizowane siły zbrojne: UPA oraz oddziały Bulby – 'Borowca' z jednej strony, a Armia Krajowa – z drugiej. Według ukraińskich historyków na przestrzeni lat 1943–1944 na Wołyniu zginęło około 12 tysięcy Polaków (z których duża część to nie miejscowa ludność, lecz żołnierze Armii Krajowej) oraz 19 tysięcy Ukraińców".
Kłamstwo na kłamstwie. Nie było żadnych wzajemnych czystek etnicznych. Nie ma na to żadnego dowodu, dokumentu, zeznania. Nie było żadnego polskiego rozkazu, by mordować niewinnych Ukraińców. A OUN i UPA mordowały niewinną ludność polską cywilną, dzieci, kobiety i starców. I są na to setki dowody, dokumenty, rozkazy, zeznania.
Takie same prawa
Nieprawda jest, że tzw. „czystki etniczne" zaczęły się od „żywiołowych antypolskich działań". Już cytowaliśmy wypowiedź w tej sprawie upowskiego watażki. Nie można żywiołem nazwać Krwawej Niedzieli z 11 lipca 1943 r. kiedy UPA napadła na 99 miejscowości i wymordowała kilkanaście tysięcy Polaków. W tym dzieci, kobiety i starców w trakcie Mszy świętej. Była to wykalkulowana i na chłodno zorganizowana, pod względem taktycznym zsynchronizowana akcja ludobójcza, mająca na celu wybicie jak największej liczby Polaków. Na cały Wołyniu zginęło, jak podaje Ewa Siemaszko, ok. 60 tys. Polaków, a nie - jak kłamliwie pisze Bazar - 12 tysięcy. Jakie to polskie wielkoludy wymordowały aż 19 tys. Ukraińców, skoro na Wołyniu zamieszkiwało zaledwie ok. 16 proc. Polaków, na dodatek wytrzebionych wcześniej przez NKWD, wywiezionych na Sybir i zabranych na roboty przez Niemców do Rzeszy. I ta garstka miałaby dokonać zagłady 74 proc. ukraińskiego żywiołu, bo Żydów wcześniej Ukraińcy i Niemcy zlikwidowali. Odrobiny logiki, panie Bazar. W pana tekście jest takie nagromadzenie oszustw, że nie ma sensu, by je wszystkie wymieniać. Bo co zdanie, to kłamstwo.
Plecie pan androny o polityce polonizacyjnej „ziem ukraińskich". Jakich „ziem ukraińskich"? Tereny te należały do Rzeczypospolitej od zawarcia Unii Lubelskiej. Po rozbiorach wróciły wiec do macierzy. A co do pacyfikacji, to warto sobie przypomnieć Konstytucję marcową z 1921 r, artykuł 95., który gwarantuje wszystkim mniejszościom etnicznym takie same prawa. „Rzeczpospolita Polska zapewnia na swoim obszarze zupełną ochronę życia, wolności i mienia wszystkim bez różnicy pochodzenia, narodowości, języka, rasy lub religii". Mogli się więc Ukraińcy tak samo rozwijać jak np. Żydzi, którzy w pełni wykorzystali swoje możliwości. Mogli mieć swoje szkoły, Domy Ludowe, sklepy, biblioteki, czasopisma, organizacje kulturalne i handlowe, spółdzielnie, teatry. I mieli. Nikt im nie zabraniał mówić po rusku czy ukraińsku. Na marginesie warto dodać, że jeszcze na początku lat 30. XX w. blisko połowa Rusinów na ziemiach kresowych nie przyznawała się do świadomości ukraińskiej. Dopiero pod wpływem terroru OUN stan ten z biegiem czasu się zmieniał. Wielu Rusinów w 1928 r. głosowało na partie polskie (45 proc.), a w 1930 już nawet 60 proc. Tak więc sprawa świadomości ukraińskiej nie jest tak oczywista, jak ją nasi wschodni sąsiedzi przedstawiają. Warto też dodać, że mniejszości narodowe zagwarantowane miały prawo używania swoich języków w urzędach.
Nie mają też żadnego uzasadnienia następujące stwierdzenia: „... tragedia wołyńska nie może być rozpatrywana w oderwaniu od polskich represji wobec własnej ludności ukraińskiej, w tym operacji „Wisła"(...) No, drogi panie, operacja „Wisła" była konsekwencją zbrodni ludobójstwa, jakiego się dopuścili Ukraińcy na Polakach. I nie była przyczyną mordów na Wołyniu czy w Małopolsce Wschodniej, ponieważ nastąpiła już po nich.
Nie pochwalam metod komunistów, masowego przesiedlania ludności, ale okoliczności, w jakich to nastąpiło, wydają się wskazywać, że było to konieczne, ponieważ właśnie w Bieszczadach zagnieździły się bandy UPA i nadal prowadziły morderczą działalność, a ludność tamtejsza je wspierała, przygotowując zaplecze dla mordów, szykując schrony, bunkry, magazyny z bronią itp. I takie myślenie nie ma nic wspólnego z „polskim szowinizmem i arogancją". To wymogi realistycznej logiki.
Pisze pan dalej, że relacje między Polakami a Ukraińcami poprawią się: „Kiedy Polacy zrezygnują z kompleksu niewinnej ofiary(...). To nie jest kompleks niewinnej ofiary, panie Bazar. To konkretny, udowodniony fakt ludobójstwa. Proszę też nie obciążać Polaków za komunistyczne decyzje w sprawie „wypędzenia ponad 600 tysięcy etnicznych Ukraińców z ziemi ich przodków". To nie była dobra wola Polaków. Jak czytamy w opracowaniach historycznych, „z terenów zagarniętych przez ZSRS do Polski wysiedlono około 2 mln ludzi. Z kolei do ZSRS trafiło około 500 tys. Białorusinów, Litwinów i Ukraińców". Ale to już nie miało nic wspólnego z ludobójstwem, jakiego się dopuściły formacje OUN i UPA.
Cześć sprawiedliwym!
Zgadzam się natomiast po części z panem, gdy pan pisze: „(...) w krwawych akcjach wobec przedstawicieli narodów, które żyły obok nas (szczególnie Polaków i Żydów) (...)uczestniczyło wiele tysięcy Ukraińców, nienależących do żadnych jednostek wojskowych (...) stając się milczącymi wspólnikami zbrodni". To prawda, miliony Ukraińców na Kresach wtedy milczało.
Ale dla sprawiedliwości dodajmy, że tysiące Ukraińców pomagało Polakom. Ratowało im życie. Często płacili za to wysoką cenę. Byli tak samo mordowani przez UPA jak Polacy. I oni zasługują na cześć. Bo wykazywali się bohaterską odwagą. I to oni zasługują na hymny pochwalne i pomniki. A nie dywizja SS Galizien i tacy mordercy, jak Bandera, Szuchewycz, Łebed', czy Kłaczkiwskyj, których Ukraina wynosi dzisiaj na cokoły. To tak, jakby Hitlerowi w Berlinie sypać w naszych czasach kopce glorii.
Ukraina zapomina, że owi „bohaterowie" z OUN i UPA w najbardziej przerażający sposób odrąbywali Polakom głowy, odcinali kobietom piersi, wydłubywali oczy, ściągali z ciał skórę, posypując solą, a dzieci wbijali na pal. Takich „bohaterów" Ukraina dzisiaj czci. I zakłamuje historię. Nie stawałbym w obronie takich bohaterów, panie Bazar. Bo broniąc ich, staje pan po stronie zła.
(...)
Ludobójstwo Polaków i Żydów nie miałoby takiej skali, gdyby nie wsparcie greckokatolickiego kleru. W Dopowidna zapyska narkoma derżbezpeky URSR S. Sawczenka do NKDB SRSR ta CK KP (b) U pro dijalnist w "Likwidacji UGCK (1939-1946). Dokumenti radianśkich organiw derżawnoi bezpeky", t. 1, Kijów 2006, jest napisane: Jeśli chodzi o unickie duchowieństwo Galicji, to ono bardziej zajmowało się działalnością polityczną, niż sprawami religii. Całą pracę wśród wierzących prowadzili oni pod hasłem walki o umocnienie "samodzielnego" ukraińskiego państwa. Także pod hasłem walki za "samodzielność" ukraińskiego państwa polityczną działalność prowadziło, o ile mi wiadomo, łonków ze składu redemptorystów wschodniego obrządku. Marek A. Koprowski w "Śmierci..", str. 267 pisze, iż (...) szereg redemptorystów i księży Ukraińców utrzymywało ścisły kontakt z niemieckimi bandami i pobłażali masowym morderstwom Polaków, niemieckiemu terrorowi na Wołyniu, wychwalali hitlerowców (...). Ja pojąłem istotę tajemnicy w programie ukraińskiej frakcji, mającej swoje centrum we Lwowie, w której otwarcie dawało się do zrozumienia, że powinna być utworzona niezależna Ukraina, obojętnie jakimi, chociażby i skrajnymi, środkami. Dla zrealizowania tego programu byli wysłani emisariusze, którzy wszędzie tę ideę rozprzestrzeniali, przygotowując powstanie (...). Okazało się, że pod takim wpływem narodziła się opinia, że wytępienie Polaków jest niezbędne, bo może pomóc dziełu utworzenia niezależnego ukraińskiego państwa (...). Kiedy Niemcy zaczęli okupować tę część Polski, ojcowie redemptoryści w głównej sali swojego klasztoru umieścili portret Adolfa Hitlera.
Osobą bezpośrednio odpowiedzialną za wydanie rozkazu mordowania Polaków jest Roman Szuchewycz, który w banderowskiej Ukrainie jest uznanym bohaterem narodowym. Być może dlatego, że kazał mordować Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. Ukraiński bohater, a w rzeczywistości pozbawiony skrupułów zbrodniarz. Był to członek znanej, inteligenckiej rodziny, który stał się banderowskim terrorystą zwalczającym państwo polskie, a następnie współpracownikiem niemieckiego wywiadu. Roman Szuchewycz szybko podporządkował sobie zarówno OUN, jak i UPA. W dniu 10 lutego 1940 r. Krajowa Konferencja OUN mianowała go Prowidnykiem Rewolucyjnego Prowodu OUN-B na teren Generalnego Gubernatorstwa. Jako faktyczny dyktator starał się działać tak, by za nic nie odpowiadać. Decyzje podejmował formalnie ktoś inny, jak na przykład fikcyjna Ukraińska Główna Rada Wyzwoleńcza. Jego działania charakteryzuje polityka fałszowania rzeczywistości i obarczenia winą kogoś innego. Współutworzył batalion „Nachtigall”, który w zamyśle ukraińskich nacjonalistów miał stanowić zalążek ich armii. atalion organizowano w Neuhammer na Dolnym Śląsku jako część pułku Brandenburg. Szkolenie nadzorował Theodor Oberländer, profesor politologii w randze porucznika Abwehry. W przededniu ataku Niemców na ZSRR, batalion przerzucono do Rzeszowa, stamtąd pieszo dotarł w okolice Radymna. 27 czerwca 1941 r. Niemcy przerzucili go w rejon Lwowa. Grzegorz Mazur, Jerzy Skwara, Jerzy Węgierski w "Kronice 2350 dni wojny i okupacji Lwowa 1 IX 1939 – 5 II 1946" , Katowice 2007, Wydawnictwo Unia ISBN 978-83-86250-49-3, s. 202, twierdzą, że w dniu 30 czerwca o godzinie 4.30 nad ranem jako pierwsza zwarta jednostka wkroczył do Lwowa, zajmując bez oporu sowieckiego ratusz, archikatedrę Świętego Jura i lwowskie więzienia. O 6.30 delegacja żołnierzy batalionu została przyjęta przez metropolitę Andrzeja Szeptyckiego.
Wkrótce po wejściu Wehrmachtu do Lwowa, w różnych częściach miasta rozpoczęły się pogromy Żydów. Według relacji świadków, przytaczanych przez Dietera Schenka, w więzieniu Brygidki i w więzieniu NKWD żołnierze „Nachtigall” wzięli aktywny udział w pogromie: podjudzali do okrucieństwa, bili Żydów i strzelali do nich. W Brygidkach ukraińscy żołnierze nadzorujący wynoszenie i grzebanie ciał strzelali na dziedzińcu do pracujących Żydów. Również w więzieniu NKWD, żołnierze „Nachtigalla” mieli popędzać i bić wywożących ciała Żydów. Potem na rozkaz niemieckiego oficera utworzyli szpaler i kłuli przebiegających Żydów bagnetami zabijając wielu z nich, co potwierdza Dieter Schenk w pracy "Noc morderców. Kaźń polskich profesorów we Lwowie i holocaust w Galicji Wschodniej", Paweł Zarychta (tłum.), Dariusz Salamon (tłum.), Kraków: Wysoki Zamek, 2011, s. 103–107, ISBN 978-83-931373-5-0, OCLC 803763275.
Po rozwiązaniu w październiku 1941 przez Niemców batalionu, 1 grudnia 1941 Szuchewycz wraz z innymi żołnierzami batalionu podpisał roczny kontrakt na służbę w 201 batalionie policyjnym, w który przekształcono bataliony Nachtigall i Roland – w stopniu kapitana (niem. Hauptmann) i został dowódcą kompanii. Podczas służby w batalionie policyjnym SS na Białorusi nauczył się niemieckiej metody pacyfikacji wsi – wszystkich mieszkańców uznawano za bandytów i mordowano (sam rozwinął ją potem „twórczo” w Małopolsce Wschodniej, nazywając ludobójstwo Polaków „wysiedleniami”). W przeciągu 9 miesięcy służby żołnierze batalionu zabili ok. 2000-2500 sowieckich partyzantów, tracąc 49 zabitych i 40 rannych. Ich ofiarami padała ludność cywilna. Działania kompanii Szuchewycza były de facto kampanią zagłady, gdzie w raportach pod rubryką bandytów wpisywani byli rozstrzelani Żydzi (szerzej: Grzegorz Motyka, "Ukraińska partyzantka 1942–1960", Wyd. Instytut Studiów Politycznych PAN, Wyd. Rytm, Warszawa 2006, ISBN 83-88490-58-3, s. 114–115).
Zdaniem ukraińskiego politologa Aleksieja Martynowa i historyka Adolfa Kondrackiego Batalion 201 wziął udział w represyjno-pacyfikacyjnych akcjach na Wołyniu i na Białorusi, w których popełnił zbrodnie na żydowskiej, białoruskiej i ukraińskiej ludności cywilnej. Obaj obarczają batalion winą za pacyfikację ukraińskiej wsi Kortelisy (22 września 1942) i twierdzą, że jego żołnierze spalili tam żywcem 2875 osób (czytaj w: Aleksiej Martynow "Ukraińska policyjna kolaboracja w kontekście fałszowania historii II wojny światowej. Wstęp do tematu" w: „Prawda historyczna a prawda polityczna w badaniach naukowych. Ludobójstwo na Kresach południowo-wschodniej Polski w latach 1939–1946”, Adolf Kondracki "Wołyńska tragedia oczyma naukowców niepodległej Ukrainy" w: „Prawda historyczna a prawda polityczna w badaniach naukowych. Ludobójstwo na Kresach południowo-wschodniej Polski w latach 1939–1946”, Bogusław Paź (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2011, ISBN 978-83-229-3185-1, s. 394–395). Grzegorz Motyka w pracy pt. "Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła" (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2011, s. 75, ISBN 978-83-08-04576-3, OCLC 751572861) pisze, że ofiarą tej samej akcji pacyfikacyjnej padły również sąsiednie wsie Borki, Zabłocie i Borysówka.
Po wygaśnięciu kontraktu dla nazistów niemieckich, Roman Szuchewycz odmówił jego przedłużenia i został w styczniu 1943 przewieziony do Lwowa. Tu, by uniknąć spodziewanego aresztowania przez Gestapo przeszedł do konspiracji. Na III Nadzwyczajnym Zjeździe OUN-B (21–25 sierpnia 1943) Szuchewycz powołany został na komendanta głównego UPA w randze generała. W 1944 roku doprowadził do zjednoczenia ukraińskich organizacji politycznych w UHWR (Ukraińska Główna Rada Wyzwoleńcza), obejmując jednocześnie funkcję sekretarza generalnego UHWR i formalnie podporządkował jej UPA. Faktycznie skoncentrował w ten sposób w swych rękach władzę wojskową i polityczną ukraińskiego podziemia. Po uwolnieniu Stepana Bandery z obozu koncentracyjnego Sachsenhausen w końcu 1944, Szuchewycz zgodnie z doktryną Doncowa uznał władzę Bandery jako głównego prowidnyka OUN-B, zachowując przywództwo w kraju. Formalnie ustaliła to konferencja OUN-B w lutym 1945, która określiła nowy skład Biura Prowodu. Na jego czele stanął Stepan Bandera, jego zastępcami byli Jarosław Stećko i Roman Szuchewycz.
Po masowych wywózkach i aresztowaniach ze strony NKWD oraz represjach ze strony Niemców (wywózki na roboty przymusowe do Rzeszy, aresztowania, obozy i masowe rozstrzeliwania) Polacy na Wołyniu w 1943 r. stanowili zaledwie 10–12 proc. wszystkich mieszkańców. Byli grupą etniczną pozbawioną w większości działaczy społecznych, inteligencji, wojskowych. Polacy nie tworzyli sytuacji konfliktowych, wręcz za wszelką cenę ich unikali. Wypada to podkreślić, ponieważ część historyków ukraińskich podważa te fakty. Niezgodnie z prawdą sugerują oni, że Zbrodnia Wołyńska rzekomo nie była początkiem, lecz drugim etapem krwawego konfliktu polsko-ukraińskiego. Pierwszy – trwający do wiosny 1943 r. miał być (wedle tej narracji niemającej żadnego oparcia w rzeczywistości) niekontrolowaną i nie inspirowaną przez OUN-B „wojną chłopską” („żakerią”). Miała ona zostać wywołana przez „masy ukraińskich uchodźców” z Chełmszczyzny, które już na przełomie 1942 i 1943 r. docierały przez Bug na Wołyń wzmagając tam antypolskie nastroje wśród chłopów ukraińskich opowieściami o okropieństwach, jakich Polacy rzekomo dopuszczali się wobec Ukraińców na Chełmszczyźnie. Jest to zbieżne z tezami banderowskiej propagandy z końcowego okresu II wojny światowej, po wojnie z powodzeniem lansowanej przez ukraińskich nacjonalistycznych historyków na emigracji, powiązanych z OUN-B.
Pierwszym zbiorowym mordem na ludności polskiej, przeprowadzonym ze szczególnym okrucieństwem, była zbrodnia w kolonii Parośla 1 koło Sarn, gdzie 9 lutego 1943 r. zginęło co najmniej 155 Polaków. Na początku 1943 r ukraińska policja pomocnicza na Wołyniu i Podolu liczyła blisko 12 tys. osób. W marcu i kwietniu ze służby niemieckiej z bronią i amunicją zdezerterowało ok. 5 tys. z nich. Wielu z nich brało przedtem udział w mordowaniu wołyńskich Żydów. Duża część dezerterów zasiliła oddziały UPA, niejednokrotnie obejmując tam funkcje dowódcze. Od tego momentu przypadki mordowania Polaków – początkowo sporadyczne – zaczęły się nasilać.
Latem i jesienią 1943 r. terror OUN-UPA osiągnął olbrzymie rozmiary. Mordy na ludności polskiej, rozpoczęte w powiatach sarneńskim, kostopolskim, rówieńskim i zdołbunowskim, w czerwcu 1943 r. rozszerzyły się na powiaty dubieński i łucki, w lipcu objęły pow. kowelski, włodzimierski i horochowski, a w sierpniu także pow. lubomelski. Szczególnie krwawy był lipiec 1943 r., a zwłaszcza niedziela 11 lipca 1943 r. Tego dnia o świcie oddziały UPA – często przy aktywnym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej – otoczyły i zaatakowały jednocześnie 99 polskich wsi w pow. kowelskim, włodzimierskim, horochowskim i częściowo łuckim. Doszło tam do nieludzkich rzezi ludności cywilnej i zniszczeń. Wsie były palone, a dobytek grabiony. Badacze obliczają, iż tylko tego jednego dnia mogło zginąć ok. 8 tys. Polaków – głównie kobiet, dzieci i starców. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, noży i innych narzędzi, nierzadko w kościołach podczas mszy św. i nabożeństw.
Napady na świątynie były na porządku dziennym. Banderowcom chodziło o zamordowanie jak największej grupy Polaków. Tylko tej jednej „krwawej niedzieli” 11 lipca w kościele w Porycku zginęło ok. 200 parafian razem z proboszczem ks. Bolesławem Szawłowskim. W kaplicy w Chrynowie razem z grupą ok. 150 parafian zginął ks. Jan Kotwicki. W podobnych okolicznościach został zamordowany 74-letni ks. Józef Aleksandrowicz w parafii Zabłoćce. W kaplicy w Krymnie zginęło ok. 40 wiernych, zaś w Kisielinie ok. 80 parafian.
Wobec zagrożenia Polacy zmuszeni byli opuszczać swe domy ratując się ucieczką do miast i miasteczek, gdzie były posterunki wojsk węgierskich i niemieckich. To paradoks, że Polacy, zagrożeni przez UPA, zmuszeni byli szukać schronienia u Niemców, a w latach 1944–1945 u Sowietów, od których doznali już tylu prześladowań. Polskich uciekinierów Niemcy wywozili w głąb Rzeszy na roboty przymusowe. Jeszcze inni szukali schronienia, przedzierając się na tereny Generalnego Gubernatorstwa, głównie do dystryktu lubelskiego. Tylko nieliczni próbowali bronić się, tworząc placówki samoobrony. Najbardziej znane z nich to Przebraże (obroniło się ponad 10 tys. Polaków), Huta Stepańska (ok. 600 osób zginęło), Zasmyki, Dederkały i Ostróg. Z ok. 100 polskich ośrodków samoobrony na skutek braku broni, amunicji i kadry dowódczej obroniły się nieliczne.
Tragiczne wydarzenia 1943 r. na Wołyniu miały istotny wpływ na rozwój polskiego podziemia, w tym powstanie największej jednostki partyzanckiej w okresie okupacji – 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Dywizja, która powstała w ramach akcji „Burza” (styczeń–luty 1944 r.), w szczytowym okresie liczyła ponad 7 tys. żołnierzy. W pierwszym okresie (do połowy marca 1944 r. ) dywizja prowadziła walki z UPA w obronie ocalałej ludności polskiej i z wojskami niemieckimi, a następnie współdziałając z jednostkami Armii Czerwonej prowadziła walki frontowe z wojskami niemieckimi i węgierskimi. Ponadto kilka tysięcy Polaków (głównie na Polesiu Wołyńskim) walczyło w szeregach partyzantki sowieckiej. W obawie przed UPA Polacy szukali tam pomocy i schronienia dla swoich rodzin. Z tych samych powodów latem 1944 r. co najmniej kilka tysięcy Polaków znalazło się w szeregach podporządkowanej NKWD sowieckiej milicji pomocniczej, tzw. „istriebitielnych batalionach”. Kwestią sporną jest, na ile owe „bataliony niszczycielskie”, które działały do początku 1945 r., ochraniały Polaków przed UPA, na ile prowokowały ją do dalszych działań.
Ukraińska "walka o niepodległość" sprowadziła się do ludobójstwa Polaków, Węgrów, Żydów i Ukraińców sprzeciwiających się wprowadzeniu w życie doncowizmu - ideologii OUN-B. Wykonując rozkazy głównego dowództwa, bandyci podlegli pod Szuchewycza starali się wybić w pień pozostałą jeszcze przy życiu ludność polską. Marek A. Koprowski w "Śmierci ..." str. 89-90, napisał: (...) W maju 44 r. we wsi Duchacze nacjonalisci ukraińscy zamordowali Franciszka Mańczaka lat siedemnaście,(...). W sierpniu 44 r. w Olganówce Starej z podwórza Wojciecha Wilka ukraińscy nacjonaliści zabrali Konstantego Zapiska, mieszkańca wsi Radowicze. Został on zamordowany w kol. Retowo. (...). Rola Romana Szuchewycza w podejmowaniu decyzji o przeprowadzeniu Rzezi Wołyńskiej nie została dotychczas w pełni wyjaśniona. Prokurator IPN Piotr Zając ("Prześladowania ludności narodowości polskiej na terenie Wołynia w latach 1939–1945 – ocena karnoprawna zdarzeń w oparciu o ustalenia śledztwa OKŚZpNP w Lublinie", w: "Zbrodnie przeszłości. Opracowania i materiały prokuratorów IPN", t. 2: "Ludobójstwo", red. Radosław Ignatiew, Antoni Kura, Warszawa 2008) jako głównego decydenta w tej zbrodni wskazuje dowódcę UPA-Północ Dmytra Klaczkiwskiego, który podjął tę decyzję na własną rękę bez konsultacji z Prowodem OUN-B. Niemniej Szuchewycz na III konferencji OUN-B w lutym 1943 r. należał do osób wymieniających Polaków jako największych wrogów Ukrainy. W przypadku czystki etnicznej w Małopolsce Wschodniej Roman Szuchewycz, będąc wówczas komendantem głównym UPA, ludobójcze działania co najmniej koordynował. Najpóźniej w marcu Główne Dowództwo UPA wydało rozkaz wypędzenia Polaków pod groźbą śmierci. Szczegółowe instrukcje powtórzył rozkaz z maja 1944 r.: Z uwagi na oficjalne stanowisko polskiego rządu w sprawie współpracy z Sowietami należy Polaków z naszych ziem usuwać. Proszę to tak rozumieć: dawać polskiej ludności polecenia wyprowadzenia się w ciągu kilku dni na rdzenne polskie ziemie. Jeśli tego nie wykonają, wtedy wysyłać bojówki, które mężczyzn będą likwidować, a chaty i majątek palić (rozbierać). W lipcu 1944 r. na Zjeździe UHWR Szuchewycz przyznał, że na Wołyniu miała miejsce „likwidacja” ludności polskiej jako odpowiedź na rzekomą współpracę Polaków z Niemcami. Odnośnie do sytuacji w Małopolsce stwierdził: Dowództwo UPA wydało rozkaz wysiedlania Polaków, jeśli sami się nie przesiedlą. Ataki są kontynuowane. Kres zbrodniom przyniosły dopiero połączone operacje Zapad i Wisła. Podległe Moskwie i warszawskiemu rządowi marionetkowemu organy wojskowe odegrały rolę mścicieli za Rzeź Wołyńską.
O doncowskiej nienawiści współczesnych banderowców do Polaków i poplecznictwie zbrodni dokonanych przez podległe mu bandy OUN-UPA-B, świadczy m. in. fakt systematycznego nazywania jego imieniem ulic, placów i szkół w wielu miejscowościach. Pośmiertnie Roman Szuchewycz otrzymał z rąk rad miejskich władz ukraińskich honorowe obywatelstwo wielu miast na terenie dzisiejszej Ukrainy Zachodniej, są to m.in. Lwów, Iwano-Frankiwsk, Tarnopol, Trembowla, Borysław, Jaworów (a także rejon jaworowski), Nowojaworiwsk, Warasz, Chust (tytuł honorowego obywatela tego ostatniego miasta został przyznany 10 marca 2010, odebrany na wniosek w maju 2011). Pierwszy pomnik upamiętniający Szuchewycza powstał w Buffalo (USA) w 1968 z inicjatywy tamtejszych Ukraińców za zgodą miejscowych władz. Obecnie na Ukrainie istnieją trzy pomniki poświęcone Szuchewyczowi, wybudowane z inicjatywy tutejszych władz ukraińskich, jeden z nich wybudowano w styczniu 2009 roku w miejscu gdzie poległ herszt band UPA – Biłohorszczu. Szuchewycz posiada także kilka muzeów poświęconych swojej postaci, mieszczą się one m.in. we Lwowie, Biłohorszczu (zniszczone 1 stycznia 2024 przez rosyjskiego drona podczas inwazji Rosji na Ukrainę) i w Knihiniczach, muzeum ma powstać także w Krakowcu (w tym mieście istnieje już szkoła imienia Romana Szuchewycza). Jego imieniem nazwano także „Muzeum Historii Zmagań Wyzwoleńczych Wsi Tyszkowce”, rodzinnej wsi rodu Szuchewyczów. Imię Romana Szuchewycza nadano ulicom m.in. we Lwowie, Równem, Drohobyczu, Łucku, Odessie i Kijowie. W marcu 2021 roku rada miejska w Tarnopolu podjęła uchwałę w sprawie nadania tamtejszemu stadionowi miejskiemu imienia Romana Szuchewycza, co spotkało się z powszechną krytyką i protestami w Polsce i Izraelu oraz doprowadziło do zerwania przez kilka polskich miast umów partnerskich z Tarnopolem.
____________________________________________________________________
Jeżeli niniejszy artykuł spodobał się Tobie, odwdzięcz się poprzez wpłatę dowolnej kwoty na paypal lub nr rachunku bankowego autora podany w nagłówku niniejszej strony internetowej.
https://www.tygodnikprzeglad.pl/wolnosc-slowa-ukrainsku/